Lenka
otworzyła pięknie zapakowana kopertę zaadresowaną na nazwisko
Markiewicz. Wyciągnęła zaproszenie dla niej i Jasia na ślub
Michała i Celiny, na którym po przeczytaniu pojawiły się łzy. Do
tej pory pamiętała swoje zaproszenia na ślub z Jankiem. Jednak
wspomina, też ten dzień, kiedy jego oczy były tak jasne i tak
strasznie się do niej śmiały. Przecież wszystko miało się udać!
Mieli Jasia, byli razem.. Czego można by chcieć więcej? No
właśnie.. Tu Lena najczęściej stawiała sobie pytanie, którego
odpowiedzią, były zawsze słowa Janka wypowiedziane w ostatniej
chwili... KOCHAM WAS... W ostatniej chwili. Ale czego? Życia?
Szczęścia? Nie.. Wszystkie odpowiedzi są błędne. W ostatniej
chwili przed tym, jak dla niej i Janka wszystko się skończyło.
Została sama z Jasiem. A przecież, gdyby nie ten pułkownik, to
wszystko byłoby dobrze! Mogłaby go w ogóle nie spotkać, ale czy
wtedy ktokolwiek by ją uratował spod gruzów tamtej kamienicy?
Minęło
już pięć lat od tamtego wydarzenia. Lena w końcu wzięła się w
garść i postanowiła odwiedzić osobę, którą gdyby nie ktoś,
kto był winny śmierci jej męża, nigdy by nie poznała. Teraz to
miejsce wyglądało inaczej niż wtedy. Nie było już drzew, nie
było ani kwiatów, ani pięknego domu należącego do starej
schorowanej pani Wasilewskiej. Pomalutku popchnęła skrzypiącą
bramkę. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła, była niegdyś należąca
do Jasia huśtaweczka. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej znana
staruszka w chustce na głowie.
-Dzień
dobry- powiedziała niepewnie Lena-Pamięta mnie pani?
Staruszka
popatrzyła się na stojącą przed nią kobietę i odpowiedziała
pytającym głosem.
-Lenko! To
ty?
Dziewczyna
uśmiechnęła się, a kobieta zaprosiła ją do środka. Widać
było, że zdrowie jej nie dopisuje, bo cały czas kaszlała i kulała
na prawą nogę. Usiadły razem przy stole.
- Co Cię
do mnie sprowadza moje dziecko?
-Przyszłam
ponieważ...-przerwała na chwilę, gdyż poczuła, że nie wie, czy
dobrze robi. Zaraz jednak wróciła do postanowienia.-...chciałabym
porozmawiać.
- A o czym?
- zapytała zdziwiona kobieta.
-O tym co
stało się pięć lat temu.
Staruszka
popatrzyła na Lenkę.
-Chcesz
rozmawiać o moim Leonie?
- Tak... Po
to tu przyszłam.
- A
dokładnie? Co chcesz mi powiedzieć?
- Że Leon
zniszczył moje szczęście i na pewno, gdyby nie on, miałabym teraz
męża i byłabym szczęśliwa.- powiedziała ze łzami w oczach
Lena- Jaś nie wie i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie, jak
zginął jego ojciec. Czy pani sobie zdaje sprawę, jak mu brakuje
taty? Wie Pani, ile razy zadawał pytanie "gdzie jest tata?"?
Może nie wie co się z nim stało, ale na pewno mu go brakuje.-teraz
dziewczyna rozpłakała się na dobre.
- Takim
ludziom trzeba wybaczać...
-Jak
miałabym wybaczyć człowiekowi, który zabił najukochańszą dla
mnie osobę i ojca mojego synka?- zaczęła krzyczeć Lena.
- Lenko
spokojnie...
- Nie będę
spokojna!.. Przeczytam pani coś co napisał Jaś, a później
zaniósł na grób Janka.
Wyciągnęła
z kieszeni pomiętą kartkę papieru.
-Kochany
tatusiu - zaczęła czytać.-Nie wiem od czego zacząć ten
list. Chyba powiem po prostu ,że cię kocham i że mi Ciebie
brakuje. Mam na imię Jaś co już wiesz. Mam 6 lat i jestem duży,
choć mama twierdzi inaczej. Jak ty mogłeś wytrzymać z nią tak
długo. Chyba nie wiesz, ile listów już jest zakopanych w twojej
mogile. Ona pisze je nocami i myśli, że ja nie wiem... Może mama
Cię pamięta, ale ja nie..
Ona mi
często opowiadała historie, których byłeś bohaterem, ale moja
ulubiona, opowiada o żołnierzu, który miał synka. Pewnego dnia
musiał na długo wyjechać i zostawił dziecko z mamusią samo. Ona
bardzo za nim tęskniła i miała nadzieje, że wróci. Pewnego dnia,
tak się stało. Okazało się, że minęło dużo czasu i jego żoną
opiekował się jakiś zły pan (ale ja cały czas nie rozumiem
dlaczego był zły, bo pomagał jej i dzidziusiowi). On postanowił
ją odzyskać. Na tym zawsze zasypiam, ale mama, kiedyś opowiedziała
mi do końca. On znalazł swoją żonę, postanowili uciec. Kiedy
chcieli to zrobić, to on zabrał ich synka w jakieś miejsce, gdzie
dziecko było bezpieczne. Oni chcieli go stamtąd zabrać. Kochali
się..
Kiedy
udało się im uwolnić synka, to jeden moment i pierwsze wzięcie
synka na ręce po rozłące, i koniec. Wszystko się skończyło, bo
ten pan strzelił z pistoletu i zabił tego żołnierza...chyba....
Ta mama płakała i smutno jej było. Tak się kończy opowiadanie.
Szkoda mi tego dzidziusia, tej mamusi i tego żołnierza-tatusia też
bo kogoś mi on przypomina, ale nie wiem kogo. Smutne...
Dlaczego
Ciebie przy nas tatusiu nie ma, nie wiem, ale gdybyś był to nigdy
byś nas nie zostawił, a gdybyś musiał, to walczyłbyś o nas tak
jak tamten żołnierz prawda?
Lena
popatrzyła na Panią Wasilewską i zauważyła w jaj oczach łzy.
-PS
Chciałbym kiedyś poznać historię waszej miłości z mamusią i
tego, dlaczego teraz Ciebie tu z nami nie ma. Kocham Cię Tatusiu...
- Czy mogę
zobaczyć ten list?- zapytała po chwili milczenia staruszka.
Lena podała
kobiecie kartkę i sama zaczęła zastanawiać się nad sobą, nad
Jasiem, i miała ochotę zasnąć, byleby tylko mogła zapomnieć o
problemach codziennego życia, a w snach znów móc zobaczyć
uśmiechającego się do niej Janka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz