niedziela, 14 lipca 2013

cz. III "Niezwykła wizyta.."

Lenka otworzyła pięknie zapakowana kopertę zaadresowaną na nazwisko Markiewicz. Wyciągnęła zaproszenie dla niej i Jasia na ślub Michała i Celiny, na którym po przeczytaniu pojawiły się łzy. Do tej pory pamiętała swoje zaproszenia na ślub z Jankiem. Jednak wspomina, też ten dzień, kiedy jego oczy były tak jasne i tak strasznie się do niej śmiały. Przecież wszystko miało się udać! Mieli Jasia, byli razem.. Czego można by chcieć więcej? No właśnie.. Tu Lena najczęściej stawiała sobie pytanie, którego odpowiedzią, były zawsze słowa Janka wypowiedziane w ostatniej chwili... KOCHAM WAS... W ostatniej chwili. Ale czego? Życia? Szczęścia? Nie.. Wszystkie odpowiedzi są błędne. W ostatniej chwili przed tym, jak dla niej i Janka wszystko się skończyło. Została sama z Jasiem. A przecież, gdyby nie ten pułkownik, to wszystko byłoby dobrze! Mogłaby go w ogóle nie spotkać, ale czy wtedy ktokolwiek by ją uratował spod gruzów tamtej kamienicy?
Minęło już pięć lat od tamtego wydarzenia. Lena w końcu wzięła się w garść i postanowiła odwiedzić osobę, którą gdyby nie ktoś, kto był winny śmierci jej męża, nigdy by nie poznała. Teraz to miejsce wyglądało inaczej niż wtedy. Nie było już drzew, nie było ani kwiatów, ani pięknego domu należącego do starej schorowanej pani Wasilewskiej. Pomalutku popchnęła skrzypiącą bramkę. Pierwszą rzeczą jaką zauważyła, była niegdyś należąca do Jasia huśtaweczka. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej znana staruszka w chustce na głowie.
-Dzień dobry- powiedziała niepewnie Lena-Pamięta mnie pani?
Staruszka popatrzyła się na stojącą przed nią kobietę i odpowiedziała pytającym głosem.
-Lenko! To ty?
Dziewczyna uśmiechnęła się, a kobieta zaprosiła ją do środka. Widać było, że zdrowie jej nie dopisuje, bo cały czas kaszlała i kulała na prawą nogę. Usiadły razem przy stole.
- Co Cię do mnie sprowadza moje dziecko?
-Przyszłam ponieważ...-przerwała na chwilę, gdyż poczuła, że nie wie, czy dobrze robi. Zaraz jednak wróciła do postanowienia.-...chciałabym porozmawiać.
- A o czym? - zapytała zdziwiona kobieta.
-O tym co stało się pięć lat temu.
Staruszka popatrzyła na Lenkę.
-Chcesz rozmawiać o moim Leonie?
- Tak... Po to tu przyszłam.
- A dokładnie? Co chcesz mi powiedzieć?
- Że Leon zniszczył moje szczęście i na pewno, gdyby nie on, miałabym teraz męża i byłabym szczęśliwa.- powiedziała ze łzami w oczach Lena- Jaś nie wie i mam nadzieję, że nigdy się nie dowie, jak zginął jego ojciec. Czy pani sobie zdaje sprawę, jak mu brakuje taty? Wie Pani, ile razy zadawał pytanie "gdzie jest tata?"? Może nie wie co się z nim stało, ale na pewno mu go brakuje.-teraz dziewczyna rozpłakała się na dobre.
- Takim ludziom trzeba wybaczać...
-Jak miałabym wybaczyć człowiekowi, który zabił najukochańszą dla mnie osobę i ojca mojego synka?- zaczęła krzyczeć Lena.
- Lenko spokojnie...
- Nie będę spokojna!.. Przeczytam pani coś co napisał Jaś, a później zaniósł na grób Janka.
Wyciągnęła z kieszeni pomiętą kartkę papieru.
-Kochany tatusiu - zaczęła czytać.-Nie wiem od czego zacząć ten list. Chyba powiem po prostu ,że cię kocham i że mi Ciebie brakuje. Mam na imię Jaś co już wiesz. Mam 6 lat i jestem duży, choć mama twierdzi inaczej. Jak ty mogłeś wytrzymać z nią tak długo. Chyba nie wiesz, ile listów już jest zakopanych w twojej mogile. Ona pisze je nocami i myśli, że ja nie wiem... Może mama Cię pamięta, ale ja nie..
Ona mi często opowiadała historie, których byłeś bohaterem, ale moja ulubiona, opowiada o żołnierzu, który miał synka. Pewnego dnia musiał na długo wyjechać i zostawił dziecko z mamusią samo. Ona bardzo za nim tęskniła i miała nadzieje, że wróci. Pewnego dnia, tak się stało. Okazało się, że minęło dużo czasu i jego żoną opiekował się jakiś zły pan (ale ja cały czas nie rozumiem dlaczego był zły, bo pomagał jej i dzidziusiowi). On postanowił ją odzyskać. Na tym zawsze zasypiam, ale mama, kiedyś opowiedziała mi do końca. On znalazł swoją żonę, postanowili uciec. Kiedy chcieli to zrobić, to on zabrał ich synka w jakieś miejsce, gdzie dziecko było bezpieczne. Oni chcieli go stamtąd zabrać. Kochali się..
Kiedy udało się im uwolnić synka, to jeden moment i pierwsze wzięcie synka na ręce po rozłące, i koniec. Wszystko się skończyło, bo ten pan strzelił z pistoletu i zabił tego żołnierza...chyba.... Ta mama płakała i smutno jej było. Tak się kończy opowiadanie. Szkoda mi tego dzidziusia, tej mamusi i tego żołnierza-tatusia też bo kogoś mi on przypomina, ale nie wiem kogo. Smutne...
Dlaczego Ciebie przy nas tatusiu nie ma, nie wiem, ale gdybyś był to nigdy byś nas nie zostawił, a gdybyś musiał, to walczyłbyś o nas tak jak tamten żołnierz prawda?
Lena popatrzyła na Panią Wasilewską i zauważyła w jaj oczach łzy.
-PS Chciałbym kiedyś poznać historię waszej miłości z mamusią i tego, dlaczego teraz Ciebie tu z nami nie ma. Kocham Cię Tatusiu...
- Czy mogę zobaczyć ten list?- zapytała po chwili milczenia staruszka.
Lena podała kobiecie kartkę i sama zaczęła zastanawiać się nad sobą, nad Jasiem, i miała ochotę zasnąć, byleby tylko mogła zapomnieć o problemach codziennego życia, a w snach znów móc zobaczyć uśmiechającego się do niej Janka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz