niedziela, 20 kwietnia 2014

cz. XXII "Kiedy tatuś wróci?"

    W tym momencie Ruda przebudziła się. Z oczu wciąż płynęły jej łzy. Obróciła głowę w stronę ściany gdzie zawsze mogła go znaleźć. Nie było go... Nie było jej ukochanego męża. Już dwa tygodnie nie miała od niego żadnej wiadomości. Listy mogły nie docierać. Prawdę powiedziawszy, nikt nie wiedział gdzie mieszka z córką. Ostatni raz całował ją na lodowisku. Jakie wtedy było zamieszanie. Pamiętała, jak wywrócił się i dość mocno uderzył w głowę.
-Tatuś nie umie?-podeszła wtedy do niego Łucja. A ona się tylko śmiała, ze swojego ukochanego. Teraz uśmiechała się w duchu.
-Może jutro przyjdzie...-szepnęła do siebie.
-Cio pzyjdzie mama?
Ruda spojrzała w stronę drzwi. Stała w nich ich kochana córeczka.
-A czemu ty nie śpisz urwisie?-zapytała.
-Bo nie mogem...-powiedziała przecierając oczka.
-A co masz w rącce?
-Nalysowałam rysunek...
     Mała podeszła do mamy i wręczyła jej rysunek. Widniały na nim trzy osoby, domek, drzewka i słońce. Wiktoria uśmiechnęła się.
-Co to narysowałaś?
-Ziobacz... Tu jestem ja, a tu ty...
-A ta trzecia postać?-zapytała wskazując na mężczyznę.
-To tata... -powiedziała i rozpłakała się.-Kiedy tatus wlóci? Tesknie..
Wiktorii po raz kolejny popłynęły łzy.
-Wróci skarbie.. Wróci... I znów będzie Cię brał na spacerki i tulił do snu... I będziesz jego małą księżniczką. Ale musisz mamie obiecać że już nie będziesz płakać... Obiecaj...
-Obiecuje... A pójdziemy jutro do Jasia?
-Jutro idziemy do cioci Celi i weźmiemy na spacer Antosia.-powiedziała z wymuszonym uśmiechem. Gdyby nie było córki, to wzięła by album i poszła do łazienki się wypłakać, ale nie mogła...

-I jak wlucimy to tatuś wlóci?-zapytała patrząc się w oczy mamy jej maleńkimi brązowymi oczami.
Ruda nie wiedziała co odpowiedzieć. Bardziej bała się tego, co będzie jeżeli Władek nigdy nie wróci. Nie wyobrażała sobie go leżącego w kałuży krwi, tak jak miała przed oczami kilka minut wcześniej. Łucja musiała mieć ojca. Widziała, jak wielokrotnie Jasiu nie widział jak zachować się przy Lenie, żeby jej nie urazić.
-Nie wiem słoneczko...-powiedziała, ale jej córeczka już smacznie spała na miejscu Władka. Delikatnie pocałowała ją w główkę. Wstała i podeszła do szafy. Miała w niej swoją skrytkę. Niewielką szkatułkę, która skrywała wszystkie jej tajemnice. Każda z ich czwórki miała taką szkatułkę... Lenka trzymała w niej obrączkę i zdjęcia.. Czarnobiałe zdjęcia, na których była razem z Jankiem. Celinka miała w niej swoją przeszłość. Były w niej na przykład listy Michała które pisał do niej, gdy była z Krzysztofem... Wanda miała w niej... Właśnie... Wanda... Nie widziała jej od kilku lat. Od kiedy wyjechała z Bronkiem do Londynu, raz widziała się z nim, aby podziękować za uratowanie Władka. Chciała, żeby został na dłużej, ale nie mógł. Tęskniła za nią. Jaj przyjaciółka... Może już nigdy jej nie zobaczy? Natomiast czwarta szkatułka, należąca do Wiktorii, była pusta. Na pierwszy rzut oka, ponieważ kiedy otwierała ją i usłyszała melodię dochodzącą z jej wnętrza, to przelatywała jej przed oczyma cała przeszłość... Było tak pięknie... Tak cudownie... Chociaż może nie... Spokojna młodość, w jednej chwili przemieniła się w arenę walki. Większość młodych ludzi, była świadoma tego, że mogą znaleźć się w sytuacji, jaka dotknęła ich rodziców i dziadków. Że będą musieli chwycić za broń.

czwartek, 27 lutego 2014

cz. XXI "...zgodziłam się... I nie żałuję..."

-Oni nas wszystkich rozstrzelają...!-mówili jeden do drugiego.
-Co my teraz zrobimy?
Wiktoria z przerażeniem stała obok Władka i nic nie mówiła. Nagle rozległ się głos.
-Hier ist jemand, der Deutsch versteht?
Celina stał i nic nie mówiła. Ledwo trzymała się na nogach. Michał trzymał ją najmocniej jak umiał.
-Nawet o tym nie myśl.-szepnął.
Lena trzymała małego Jasia za małą rączkę. Obok niego siedziała również schowana mała dziewczynka. Kobiecie stojącej obok Leny ciekły po policzkach łzy.
-Niech Pani nie płacze. Wszystko będzie dobrze.-powiedziała i chwyciła kobietę za rękę.
Łucja chwyciła Wiktorię za nogę i zaczęła cichutko pochlipywać. Rosjanin postanowił przejść kilka kroków.
-Ich werde wieder fragen... Kennt jemand Deutsch?!?-krzyknął.
Przerażeni ludzie zaczęli szeptać jeden przez drugiego.
-Pyta czy ktoś zna niemiecki.
Wiktoria chwyciła Władka za rękę.
-Wszystko będzie dobrze... Prawda?-zapytała.
-Prawda.-powiedział.
Wtedy Rosjanin podszedł do ich ławki. Od razu spojrzał na podłogę.
-Also versuchen Sie etwas anderes...
Po tych słowach wyszarpał Łucję spod ławki.
-Wenn innerhalb von fünf Minuten, jemand, der weiß, Deutsch, nach dem es eine kleine Sammlung soll nicht finden.-krzyknął i przyłożył dziewczynce pistolet do głowy.
Ruda zaczęła płakać.
-Błagam tylko nie moja córeczka proszę...
Jakiś mężczyzna wstał i powiedział:
-Ja znam niemiecki...
Rosjanin zaśmiał się i powiedział:
-Sagen Sie ihnen, beruhigt werden.
Mężczyzna nie wiedział co zrobić i wyszedł na środek kościoła. Ludzie na mszy usłyszeli w pewnym momencie strzał. Tylko jeden strzał. Ruda w tym momencie krzyknęła w obawie, że żołnierz strzelił do jej dziecka. Po jej policzkach popłynęły łzy. Władek w jednej chwili oprzytomniał. Puścił dłoń Rudej i wyszedł na środek kościoła.
-Władek!-krzyknęła Wiktoria zalewając się łzami.
-Oddaj dziecko matce...-powiedział spokojnym głosem Władek.
Rosjanin popatrzył na mężczyznę ze zdziwieniem.
-Was?
-Oddaj dziewczynkę matce...
Rosjanin oddalił pistolet od skroni dziewczynki i popchną ja w stronę Rudej.
-Das erste Mal, dass ich es gemacht habe.-powiedział.-Und was jetzt?
Władek nie odpowiedział, a Rosjanin podszedł bliżej.
-Zu viel Sie lieben Ihr Kind .. Zu viel …
-Nic się nie zmieniłeś.
Rosjanin zaśmiał się.
-Aber Sie sehr viel .. Sie wollten, Polen anzugreifen? So schlecht war es Ihnen in dem verdammten Russland?*-krzyknął Władek.
-Mund halten!
Władek odwrócił wzrok na Rudą tulącą córkę.
-Shoot! Shoot! Ich bin schon so tun Sie es nicht! Vielleicht am Ende, es ist vorbei!**-powiedział Władek.
-Mund halten!-ryknął wściekły Rosjan.
-Und das ist alles, was ich fand.***-powiedział smutnym głosem.
Rosjanin nie wytrzymał i wymierzył.
-Kocham Cię..-powiedział szeptem i spojrzał na Rudą. Słychać było tylko strzał i wrzask Rudej. Celina którą do tej pory trzymał Michał straciła przytomność. Lenie tylko popłynęły łzy.
-Władek... Właaaaaaadekkk!!!!!-płakała Ruda. Łucja nie wiedziała o co chodzi i przytuliła się do mamy.
Rosjanin popatrzył na plamę krwi na podłodze.
-Wir verlassen! Bereits!-krzyknął i opuścił kościół.
Ruda podeszła do Władka.
-Kochanie... Władziu... Wszystko bym Ci wybaczyła... Wszystko ale... Nie musiałeś...-nachyliła się i pocałowała męża.-Kocham Cię...-zrobiła to po raz drugi i trzeci i położyła się obok niego. Cały kościół w jednej chwili opustoszał. W pierwszej ławce została tylko klęcząca Lenka i tulący Celinę, Michał. Łucję trzymała babcia.
-Wiktoria...-szepnął Michał.
-Michał zostaw.... Zostaw...-mówiła Maria.
-I pamiętam jak siedziałeś nad wodą i zapytałeś czy będę twoja na zawsze? Zgodziłam się... I nie żałuję...

*(niem.) Za to ty bardzo.. Zachciało ci się na Polskę napadać? Aż tak źle było ci w tej pieprzonej Rosji?
**(niem.) Strzelaj! Strzelaj! Ja już nie mogę tak żyć! Może wreszcie się to skończy...

***(niem.) I tak wszystko mi zabrałeś! 

cz. XX "To nie tak miało być..."

  Ruda nie była w nastroju... Mimo, iż wszystko było takie proste, powoli zaczynało się układać to jednak było jej ciężko... Każdy z całej piątki ciągle myślał o Janku, o Bronku i Wandzie i o ich dzieciach.. Od kilku miesięcy nie dawali o sobie znaku życia. Rudej popłynęły łzy na myśl że mogą nie żyć.
-To nie może być prawda nie może..-powtarzała szeptem do momentu w którym nie zasnęła.
W pewnym momencie obudziła się w kościele. Była ubrana odświętnie. Obok niej siedzieli jej przyjaciele i mąż. Michał trzymał na rękach śpiącą Łucję. Dopiero dzwonki rozpoczynające mszę obudziły ją. Ruda posadziła swoją kruszynkę na ławce i pozwoliła jej przytulić się do jej płaszczyka. Cały kościół wypełniał się radosnym śpiewaniem kolędy „Cicha noc”, a Celina wzięła pod rękę Michała i oparła się o niego.
-Dzieje się coś?-zapytał Michał.
Celina podniosła głowę.
-Może troszkę duszno, ale poza tym nic się nie dzieje.
-Na pewno nie chcesz wyjść?
Celina pokręciła tylko głową i uśmiechnęła się ciepło. Ruda nie miała takiego problemu. Od momentu w którym wzięła Łucję, usiadła na ławce i tuliła swoją małą dziewczynkę. Lenka stała z samego przodu i co jakiś czas mówiła do Jasia.
-Widzisz syneczku? Tam jest szopka. A w niej jest maleńki Jezusek.
-I są baranki..?-pytał malec.
-Są.. I świnki, krówka i osiołek.
-Taki, jakiego dostałem od taty?-zapytał, a Lenie napłynęły do oczu łzy. Jasiu wziął rączkę i wytarł je. -Nie płacz...
Lena pocałowała go w główkę.
-Wiesz co? Myślę że przy tym żłóbku, jest też twój tatuś. I też jest taki wesoły i tak pokazuje wszystkim tam gdzie jest, jakiego ma cudownego synka...-powiedziała próbując powstrzymać łzy.
-A gdzie jest tatuś?
Lena nie wiedziała co odpowiedzieć. W myślach układała zdania które mogłaby powiedzieć synkowi, chociaż wiedziała, że Jaś i tak ich nie zrozumie. Chciała mu powiedzieć, że Janek teraz przy nich stoi i głaszcze go po główce, jednak on i tak by nie zrozumiał. Patrzyła mu tylko głęboko w oczy i szepnęła mu do uszka.
-W twoim maleńkim serduszku skarbie...
Władek siedział w ławce jak na skazanie. Ruda patrzyła na niego i od czasu do czasu poprawiała mu tylko kapelusz. Była szczęśliwa. Władek był jej mężem, mieli córeczkę, kochali się. Nie wierzyła, żeby cokolwiek mogło im przeszkodzić. Wojna się skończyła. Komunizm też niedługo powinien. Jednak najważniejsze było że mieli siebie. Kazanie przywróciło bolesne wspomnienia. Władek czuł się jak na Pawiaku. Każde słowo dotyczące tego, że Niemcy też byli ludźmi, bolało go tak samo, jak kolejne uderzenie Rappego. Rudej wystarczyły łzy. Nie chciała przypominać sobie wojny, ale kiedy pomyślała o ojcu, o Janku... Wspomnienia same wróciły...
Lena wolała nie myśleć. Siedziała i tuliła w swoich ramionach Jasia. Co jakiś czas patrzyła na nią kobieta siedząca obok.
-Piękny synek.-powiedziała.
-Po ojcu..-odparła Lena.
-Po mamie też.. A mąż...-zaczęła. Lena pokręciła głową.-Podziwiam panią... Sama z dzieckiem... Ja bym nie potrafiła..

Odwracając się obdarzyła Lenę ciepłym uśmiechem. Ksiądz zakończył kazanie, a w kościele nastąpiła cisza. Czasami słychać było tylko ciche pochlipywanie kobiet i szept mężczyzn. Ksiądz słysząc to powiedział:
-Tego co było nic nie wróci. Raz było łatwiej, raz ciężej. Każdy z nas kogoś stracił. Pochowaliśmy bliskich... Wśród nich pewnie nie raz znalazł się brat, siostra, mąż, ojciec... Jeszcze jakiś czas temu widziałem wiele twarzy, których teraz nie ma. Na pewno nie jest łatwo.. Nie było. Pamiętam Warszawę, w której było pełno dzieci. Po zakończeniu powstania została garstka tych które cudem przeżyły. Powiedzcie mi... Gdzie są te dzieci?-przerwał błądząc wzrokiem po twarzach wiernych.-Chcecie wiedzieć? Leżą pod gruzami... Pod gruzami Warszawy... Miasta w którym żyły, mieszkały uczyły się... Jednak jedno jest pewne... Są szczęśliwe... Pewnie teraz wiele z Was zadaje sobie pytanie, dlaczego... Ja też byłbym szczęśliwy móc zginąć tak jak one... Oddając życie za Ojczyznę... -zamknął oczy. W kościele zapanowała martwa cisza.-Powstańmy i przez chwilę pomyślmy o tych którzy odeszli i nie było ich z nami przy wigilijnym stole.
Wszyscy powstali. Cały kościół wypełniła kolęda „Jezus malusieńki”. W tym momencie drzwi od kościoła otwarły się, a do środka weszli żołnierze na czele z dowódcą. Wszyscy jak na rozkaz stanęli na baczność. Dzieci obecne w kościele schowano pod ławki.
-To Rosjanie...-szeptali przerażeni ludzie.

niedziela, 16 lutego 2014

cz. XIX "Inne jutro"

Na lodowisku nie było wiele osób. Kanarscy w pełnym składzie postanowili spędzić chwilę na przypomnienie sobie jak się jeździ. Jedyną osobą która nie założyła łyżew, była Celina. Z jej brzuszkiem było to niebezpieczne, a po drugie, jakoś nie widziała się w roli łyżwiarki. Ruda weszła na lód. Nie było to takie trudne jak sobie wyobrażała. Przypomniała sobie okres kiedy tata zabierał ją na lodowisko w każdą sobotę. Oczywiście w zimie. Teraz miała do wykonania z Władkiem zadanie. Nauczyć jeździć Łucję. Pierwsze wrażenie jakie wyraziła mała był płacz. Po kilku minutach już nie było tak źle a na twarzy małej pojawił się uśmiech.
-I co? Chyba nie jest tak źle?-zapytał Władek.
-Supel!-zasepleniła mała.
Wtedy do pary podjechał Michał. Uprzejmie wyciągnął rękę do małej damy i zapytał.
-Mogę Panią prosić?
Dziewczynka tylko pokiwała głową. Miło było patrzeć, jak Michał pokazuje dziecku jak jeździć, mimo iż sam nie jest najlepszym łyżwiarzem. Ruda zwróciła twarz w stronę Władka. Delikatny pocałunek wyraził wszystko. Wiktoria odwróciła się.
-Ile lat nie jeździłaś?-zapytał.
-Ostatni raz byłam chyba w '39...-dziewczyna rozmarzyła się.-Było wtedy tak pięknie...
W jednej chwili w jej oczach pojawiły się łzy. Nie mogła nic poradzić na to, że wojna była.. Tego nie dało się wymazać z pamięci. Szybko otarła łzę płynącą po jej zarumienionym policzku i zapytała.
-Pamiętasz, jak jeszcze kilka lat temu spacerowaliśmy tym parkiem?-skierowała wzrok na bezlistne drzewa, pokryte pierzynką białego puchu.
-Pamiętam...
-Co nas tak zmieniło?-zapytała patrząc mu głęboko w oczy.
-Ciebie nic nie zmieniło... Wciąż jesteś tą samą młodą, piękną dziewczyną którą pokochałem...-powiedział.
-A ty tym samym mężczyzną przy którym czułam i czuję się bezpiecznie...-powiedziała i oparła głowę na jego ramieniu.
-A teraz spójrz, co wyprawia twój brat...
Para spojrzała w stronę Michała, który bawił się w najlepsze. To ryzował płozą misia, to serduszko. Ruda z Władkiem uśmiechnęli się lekko.

-Mówiłam Ci że o duże dziecko???-zapytała, po czym przytuliła się do męża.

niedziela, 26 stycznia 2014

cz. XVIII "Ostatni raz..."

Ze specjalną dedykacją dla FANKLUBU CICHOCIEMNI którzy nie mogli doczekać do przyszłego tygodnia..<3
 Hania siedziała przy stoliku w malej kawiarni na rogu ulicy Wilskiej. Znowu musiała czekać na człowieka, dla którego miała coś cennego. Wiedziała że w małym papierku znowu kryje się wiadomość kto donosi lub kogo ukryć, ale nie mogła nic na to poradzić. Michał był dla niej ważny i próbowała mu to powiedzieć a on wybrał Celinę. Nadal coś do niego czuła jednak nie była w stanie mu tego powiedzieć. Teraz kiedy zdradziła ich wszystkich nie liczyło się dla niej nic. To ze wciąż żyła zależało od tego co miała w niewielkiej czarnej torebce.
-Czy coś pani podać?-zapytał ktoś stojący obok niej.
-Tak.. Poproszę lampkę wina.
Młody człowiek podszedł, a Hania zaczęła wspominać co obiecała. Że będzie bronić kraju?? Ze będzie wierna?? To było dla niej za wiele. Dzisiaj postanowiła z tym skończyć i zacząć szukać brata. Staszek i rodzice nie żyją, ale on musi. Musi... Przecież nie było go wtedy z nimi. Po chwili usłyszała ciche:
-Dzień dobry kochanie..
-Może pan sobie darować te pogrywki.-odrzekła. Mężczyzna usiadł po drugiej stronie stolika.
-Przepięknie wyglądasz.- Hanna tylko zaraziła go podłym wzrokiem i w tej chwili kelner przyniósł zamówioną lampkę wina.
-A co dla pana?
-A dla mnie może to co dla pani.-chłopak kiwnął głowa i odszedł. Kiedy na nią spojrzał je kieliszek był pusty.
-Szybko..
-Nie lubię pić wina w towarzystwie...-tym razem powstrzymała się. Zazwyczaj jej to nie wychodziło. Włożyła rękę do torebki i wyciągnęła gryps. Pomału przesunęła go w stronę mężczyzny. On położył rękę na jej dłoni i zaczął ja gładzić. Ona natychmiast ja wyrwała i wstała od stołu. Nachyliła się do ucha mężczyzny i dodała.

-Powiedzcie majorowi ze to ostatni raz. Już więcej nic ode mnie nie otrzyma.. -po tych słowach odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę drzwi...

Dla Fanklubu Cichociemni!

Kochani chciałam coś napisać... Wokół mnie nia ma tak cudownych osób jak moja ogromna fanklubowa rodzinka... Chciałam Wam serdecznie podziękować że jesteście.. Nie ma drugich takich jak Wy... Nie wiem czy wiecie, ale wczoraj to wy poprawiłyście mi humor... Dziękuję... Jesteście osobami z którymi już chcę się spotkać... Mam nadzieję że na planie się uda... Kocham Was..:*  FANKLUB CICHOCIEMNI JEST JEDYNY I WSPANIAŁY... DZIĘKUJĘ ŻE JESTEŚCIE! Wierzę że mam dla kogo pisać..<3

niedziela, 29 grudnia 2013

cz. XVII "Inny, radosny czas..."




"O, Matko odłóż dzień narodzenia

Na inny czas
Niechaj nie widzą oczy stworzenia
Jak gnębią nas
Niechaj się rodzi Syn Najmilejszy
Śród innych gwiazd
Ale nie tutaj, nie w najsmutniejszym
Ze wszystkich miast..."





Michał i Celina szykowali się do wyjścia. Dziewczyna miała na sobie prześliczną niebieską sukienkę i baletki, a Michał ubrał czarny garnitur. Razem wyglądali fantastycznie.
-Kochanie jeszcze płaszczyk..-przypomniał narzeczonej Michał.
-Pamiętam, pamiętam..-uśmiechnęła się.-A pomożesz mi go narzucić?
Guzik natychmiast pomógł Celinie ubrać kremowy płaszcz. Był on przeznaczony tylko na specjalne okazje. Na co dzień dziewczyna miała inny, zielony. Co prawda troszkę przedarty na łokciach o dopiąć się w nim było ciężko nawet u góry.
-A ty kapelusza nie bierzesz? Będzie Ci do marynarki pasował.-powiedziała i uśmiechnęła się leciutko.
Michał wziął kapelusz i nałożył go. Faktycznie nie wyglądał w nim źle, wręcz przeciwnie dodawał mu uroku.
-To chyba możemy wychodzić..-powiedział i uśmiechnął się do Celi.
-Tak chyba możemy..-dodał i wyszła z mieszkania.


*            *         *


"Bo w naszym mieście, które pamiętasz
Z dalekich dni,
Krzyże wyrosły, krzyże i cmentarz
Świeży od krwi
Bo nasze dzieci pod szrapnelami
Padły bez tchu..."

        Pani Maria przygotowywała stół, bo zaraz powinni schodzić się goście. Większość prac przygotowała sama, ale nie miała tego za złe swojej synowej. Za bardzo ją kochała i wiedziała, jak ona bardzo kocha jej syna.
Podczas, gdy pani Maria krzątała się po kuchni, Ruda siedziała przy Władku. Był cały rozpalony. Gorączka nie spadała już prawie godzinę. Od czasu do czasu, po jej policzku płynął strumień łez. Za bardzo go chyba kochała i za wiele widziała w swoim życiu. Przeżyli razem wszystko. Zawsze byli razem.. Wiktoria wzięła Władka za rękę i zaczęła szeptać.
-Wiem, że pewnie mnie nie słyszysz, ale chciałabym, żebyś wiedział, że jestem, cały czas będę przy tobie. Ty też siedziałeś przy mnie, kiedy nosiłam pod sercem naszą ptaszynkę. Pamiętam, jak wieczorem śpiewaliśmy razem wszystkie znane nam kolędy.. W tym roku, będziemy śpiewać je wszyscy razem.. Ja, ty, mama, Łucja, Lenka, Jasiu, nawet Michał i Celina przyjdą.. Kocham Cię..-powiedziała, ucałowała męża, po czym położyła się delikatnie koło niego i po chwili zasnęła.
Godzinę później w pokoju zjawili się goście. Pierwsza przyszła Lenka z Jasiem, a zaraz za nią śmiejący się Michał, który prowadził za rękę ciężarną narzeczoną. Łucja z Jasiem biegali wokół stołu śpiewając kolędy. Celina patrzyła na nich z uśmiechem na twarzy. Wyobrażała sobie, że za kilka lat i jej pociecha będzie taka zadowolona. Przy stole brakowało jeszcze tylko dwóch osób: Władka i Rudej. Pani Maria postanowiła sprawdzić jak wygląda sytuacja. Podeszła pod drzwi sypialni i pomalutku je popchnęła. Kiedy weszła do pokoju, od razu na jej ustach pojawił się uśmiech. Obydwoje smacznie spali. Władek na boku, a Ruda wtulona w niego tak, żeby nie spaść. Maria postanowiła, że jest to tak piękny obrazek, że nie ma sensu ich budzić. Podeszła tylko i przykryła ich kocem, bo wieczory były wyjątkowo zimne i wróciła do gości.
Na początku wieczerzy wszyscy dzielili się opłatkiem. Każdy z każdym. Michał z Celiną, aby zawsze byli razem i by ich mała pociecha była zdrowa. Lenka z panią Marią, żeby się im poszczęściło jeszcze w życiu. Jaś z Łucją, żeby im było dobrze. Później jeszcze Michał złożył życzenia mamie, Lenka Celi, Michał Łucji i Jasiowi, a kiedy wszyscy byli zarażeni magią świąt, zasiedli do stołu wigilijnego, na którym oprócz pięknego nakrycia widniała kapusta, ziemniaki, karp oraz kilka owoców i makowiec. Wszyscy spróbowali wszystkiego. Nawet Celina chociaż nie lubiła kapusty, to w ten wyjątkowy wieczór poświęciła się i spróbowała. Wigilia była pierwszym dniem, kiedy w domu Konarskich zapanowała radość. Nie było jej już długo, a nawet kiedy przez chwilkę można się było nią cieszyć, to zaraz ją coś przerywało. Wtedy było inaczej. Wszyscy byli odświętnie ubrani i śmiali się do późnego wieczoru. To był wspaniały dzień..
Władek obudził się, kiedy za drzwiami słychać było śpiewanie kolęd. Chciał się odwrócić, ale poczuł, że za nim ktoś leży. To była Ruda. Wcale nie chciał jej obudzić. Tak jakoś samo wyszło, bo kiedy się poruszył, ona natychmiast otwarła oczy.
-Wszystko w porządku?- zapytała zaspanym głosem.
-Tak, tylko jeszcze mnie troszkę głowa boli, a tak to dobrze..-powiedział, po czym dodał.-Może chodźmy do nich?
-Nie może lepiej nie... Wiem, że dzisiaj jest wspaniały dzień, ale twoja mama powiedziała, że lepiej będzie kiedy nie będziesz wstawać..-poradziła mężowi, Wiktoria po czym przytuliła się do niego.
-Ale ja się już naprawdę dobrze czuję.. A co z rączką gwiazdki?
Ruda zastanowiła się czy powiedzieć mu czy nie.
-Dobrze wszystko.-uśmiechnęła się do Władka.-Może pójdziemy na pasterkę? Jest dzisiaj w kościele św. Anny.
-Możemy iść..-uśmiechnął się lekko.
-A zaśpiewamy razem kolędy tak jak kiedyś?
-Pewnie...
W tym momencie w sypialni rozległ się cichy śpiew. Najpierw było słychać ciche słowa kolędy „Cicha noc...”, później „Dzisiaj w Betlejem”. Była to ulubiona kolęda Władka, bo zawsze śpiewali ją razem z ojcem. Zawsze rozpoczynał on, później dołączała się Matka, następnie Władek, a na końcu Michał. Nie zapomniane lata. Jednak teraz miał najukochańszą żonę i wspaniałą córkę, za którą oddał by własne życie, gdyby zaszła taka potrzeba.

Michał z Celiną mieli przygotowaną dla reszty małą niespodziankę. Ale przede wszystkim dla małej Łucji. Cela wstała i wyjęła pięknie zapakowaną paczkę.
-Kochani, to jest taki mały prezent od nas, przede wszystkim dla małej ślicznotki, ponieważ doszły nas słuchy, że mała zbiła wszystkie bańki na choinkę..-powiedziała, podając pani Marii pudełko. Łucja otworzyła je i aż krzyknęła z radości.
-Idź podziękować cioci i wujkowi..-powiedziała Maria. Malutka obiegła cały stół i rzuciła się wujkowi na ręce. Guzik cieszył się z tego, że mała tak go lubi.
-Ciocię tylko ucałuj, bo wiesz, że nie może cię wziąć na rączki.-powiedział, po czym nachylił ją, żeby mogła pocałować Celę. Ta uśmiechnęła się, bo wyobraziła sobie, jak Michał trzyma na rękach ich dziecko, a ono się uśmiecha w najlepsze.
-To co? Idziemy powiesić na choince smakołyki?-zapytała pani Maria, a cała reszta gości poszła ją ubierać.

*          *         *


-Na pewno już się dobrze czujesz?-zapytała Ruda dla upewnienia się.
Władek popatrzył na żonę.
-Na pewno.. Przecież wiesz, że jak mówię, że wszystko dobrze to znaczy, że jest dobrze..-powiedział i ucałował Rudą.
-Nie jestem teraz pewna, bo jak cię pytałam przedtem czy wszystko dobrze to powiedziałeś że tak, a nie mogłeś się na nogach utrzymać.
-Ale...-zaczął i nie skończył bo przerwała mu Ruda.
-Władek... Za wiele dla mnie znaczysz.. Kiedy leżałeś chwilę temu na łóżku z gorączką, która nie chciała spaść to naprawdę myślałam, że...
-Ciii... Już dobrze..-powiedział i przytulił ją mocno do siebie.
-Po prostu nie chcę, żebyś wyszedł z sypialni i znów stracił przytomność.. Boję się o ciebie...-dodała i pocałowała go.
-Skarbie...-wziął jej twarz w dłonie i kontynuował.-To nie moja wina, że wtedy tam..
-Nie rozmawiajmy dzisiaj o tym.. Proszę.. Jest wigilia..
-To ja się pójdę przebrać.. Poczekasz?
-Na ciebie kochanie zawsze... A ja mam się przebrać?
-Nie, no ty jesteś przystojny we wszystkim.-powiedziała z uśmiechem.-Nawet z tym bandażem ci do twarzy..
Nie minęło dziesięć minut, zanim Ruda znów wróciła do sypialni. Władek przetarł oczy, żeby się upewnić czy na pewno nie śpi.
-Ruda...Jakaś ty piękna..
Wiktoria się uśmiechnęła.
-To co idziemy?-zapytał, a Ruda się do niego zbliżyła. Poprawiła mu kołnierzyk i zawiązała krawat.
-Teraz wyglądasz jak …
-Jak kto?-zapytał Władek, ale w odpowiedzi nie usłyszał słowa. Ruda zbliżyła usta i pocałowała go.
-To co idziemy?-zapytała dziewczyna. Władek pokiwał głową.
Wszyscy siedzieli przy stole, i rozmawiali. Kiedy Michał zobaczył brata, wstał i podbiegł się przywitać.
-Władziu!!-zawołał i przytulił go.
-A ty co Guzik... Wiesz już czy chłopczyk czy dziewczynka?-zapytał chichocząc.
-A skąd mam wiedzieć?-zapytał i spojrzał na narzeczoną.
-Oj Guzik, Guzik...-powiedziała Ruda.
Sama Celina uśmiechnęła się i wstała, żeby go przywitać.
-Jak się czujesz?-zapytała, przytulając przyjaciela.
-Dobrze...-odpowiedział, odwzajemniając uścisk przyjaciółki.
Po chwili odwróciła się Lena.
-Władek!-wstała z krzesła, a on podszedł do niej. Lenie, aż popłynęły z oczu łzy.-Tęskniłam...
-Ja też...-powiedział.
Ostatnią osobą która chciała uścisnąć syna, była pani Maria.
-Władziu.. Jak się czujesz?-szepnęła mu do ucha.
-Dobrze..-powiedział, jednak poczuł, jak zaczęły się pod nim uginać nogi.
Ruda widząc to, podeszła i pomogła pani Marii.
-Władek proszę usiądź...-poprosiła męża. Władek zawsze słuchał Rudej więc i tym razem zrobił to, o co prosiła.
-To może, skoro już jesteśmy w komplecie, rozpoczniemy wreszcie rodzinne śpiewanie kolęd?-zapytał Guzik.
Wiktoria wzięła krzesło i usiadła obok męża. Władek popatrzył na nią.
-I co? Mówiłam żeby zostać?-zapytała.
-Mówiłaś, ale już naprawdę wszystko dobrze.-odpowiedział, a ta przytuliła się do niego..
Po chwili, można było usłyszeć radosne śpiewanie „Lulaj, że Jezuniu”. Gdy skończyli, zapadła cisza. Dopiero Maria uratowała sytuację.
-Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem-zaczęła.
-Wesoła nowina..-dołączyli Władek z Rudą.
-Że panna czysta, że panna czysta..-dodali Michał z Celiną, a na końcu już wszyscy razem śpiewali.
-Porodziła syna... Chrystus się rodzi, nas oswobodzi.. Anieli grają, króle witają.. Pasterza śpiewają, bydlęta klękają.. Cuda, cuda ogłaszają..
Teraz cała rodzina Konarskich miała w oczach łzy, bo ta kolęda wywoływała wyjątkowe wspomnienia. Także Wiktoria, choć próbowała ocierać łzy mężowi, to też je posiadała. Już dawno nie śpiewali tej kolędy wspólnie, razem, przy stole wigilijnym. Wiktoria przesiadła się na kolana Władka i zapytała z uśmiechem.
-Utrzymasz mnie skarbie?
Władek nie musiał odpowiadać. Był uśmiechnięty bo kiedy ostatnio tak siedziała nie było jeszcze z nimi ich kruszynki. Dziewczyna oparła głowę na ramieniu męża i dodała.
-Kocham Cię..
Władek uśmiechnął się i ucałował dziewczynę w głowę.
-Chyba czas na prezenty!-zawołała Lenka.
Łucja z Jasiem natychmiast pobiegli do choinki i zaczęli znosić prezenty.
-Wujek przeczytasz?-zapytał Michała Jaś.
-Pewnie...-powiedział, po czym dodał.-Zanieś cioci Wiktorii.
Chłopczyk natychmiast pobiegł do Rudej i wręczył jej prezent.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba..-powiedział Władek, a dziewczyna zaczęła rozdzierać papier. W środku znalazło się małe pudełeczko.
-Co to jest?-zapytała z uśmiechem na ustach.
-Otwórz..-odpowiedział na pytanie żony.
Ruda zdjęła pokrywkę i aż krzyknęła z radości. W środku był piękny, srebrny zegarek, o którym marzyła od dawna.
-Dziękuję..-powiedziała i ucałowała męża. Nie tylko ona cieszyła się z prezentu. Michał dostał garnitur, Celina skórzaną torebkę, Lena piękne buty , pani Maria szal z kapeluszem, a Władek dostał piękne spinki do mankietu. Najbardziej zadowolone były dzieci.
-Mamo zobacz co dostałam!-zaczęła krzyczeć Łucja na widok nowego płaszczyka z berecikiem, a Jaś całą noc biegał wokół stołu, trzymając w rękach samolot.
-To co idziemy na pasterkę? Już prawie jedenasta.-powiedziała Ruda. Cała rodzina wstała od stołu i poszła do przedpokoju, aby przyszykować się do wyjścia. Pani Maria podeszła do Władka i szepnęła.
-Na pewno dasz radę iść?
Władek odwrócił głowę w jej stronę.
-Tak mamo, na pewno..
W tej samej chwili podeszła uśmiechnięta Ruda.
-Kochanie jeszcze kapelusz.. Zapomniałeś?-zapytała, zakładając Władkowi nakrycie głowy.
-Co ja bym bez ciebie skarbie zrobił?-zapytał całując ją w policzek.
-To co wszyscy gotowi do wyjścia?-zapytał Michał. Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i wyszli na schody.
-Skarbie chodź do taty na rączki..-powiedział Władek, wyciągając ręce w stronę córeczki.
Ruda natychmiast zaprotestowała.
-Może lepiej nie..-powiedziała, robiąc smutną minę.
Władek popatrzyła się na nią.
-Chodź do wujka!-krzyknął Michał.-Ja Cię wezmę..
Łucja natychmiast pobiegła do niego i rzuciła mu się na ręce.
-Dziękuję..-szepnęła mu do ucha Ruda, po czym wszyscy razem zaczęli iść w stronę kościoła...

"A jeśli chcesz już narodzić w cieniu
Wojennych zgliszcz,
To lepiej zaraz po narodzeniu
Rzuć go na krzyż..."