niedziela, 20 kwietnia 2014

cz. XXII "Kiedy tatuś wróci?"

    W tym momencie Ruda przebudziła się. Z oczu wciąż płynęły jej łzy. Obróciła głowę w stronę ściany gdzie zawsze mogła go znaleźć. Nie było go... Nie było jej ukochanego męża. Już dwa tygodnie nie miała od niego żadnej wiadomości. Listy mogły nie docierać. Prawdę powiedziawszy, nikt nie wiedział gdzie mieszka z córką. Ostatni raz całował ją na lodowisku. Jakie wtedy było zamieszanie. Pamiętała, jak wywrócił się i dość mocno uderzył w głowę.
-Tatuś nie umie?-podeszła wtedy do niego Łucja. A ona się tylko śmiała, ze swojego ukochanego. Teraz uśmiechała się w duchu.
-Może jutro przyjdzie...-szepnęła do siebie.
-Cio pzyjdzie mama?
Ruda spojrzała w stronę drzwi. Stała w nich ich kochana córeczka.
-A czemu ty nie śpisz urwisie?-zapytała.
-Bo nie mogem...-powiedziała przecierając oczka.
-A co masz w rącce?
-Nalysowałam rysunek...
     Mała podeszła do mamy i wręczyła jej rysunek. Widniały na nim trzy osoby, domek, drzewka i słońce. Wiktoria uśmiechnęła się.
-Co to narysowałaś?
-Ziobacz... Tu jestem ja, a tu ty...
-A ta trzecia postać?-zapytała wskazując na mężczyznę.
-To tata... -powiedziała i rozpłakała się.-Kiedy tatus wlóci? Tesknie..
Wiktorii po raz kolejny popłynęły łzy.
-Wróci skarbie.. Wróci... I znów będzie Cię brał na spacerki i tulił do snu... I będziesz jego małą księżniczką. Ale musisz mamie obiecać że już nie będziesz płakać... Obiecaj...
-Obiecuje... A pójdziemy jutro do Jasia?
-Jutro idziemy do cioci Celi i weźmiemy na spacer Antosia.-powiedziała z wymuszonym uśmiechem. Gdyby nie było córki, to wzięła by album i poszła do łazienki się wypłakać, ale nie mogła...

-I jak wlucimy to tatuś wlóci?-zapytała patrząc się w oczy mamy jej maleńkimi brązowymi oczami.
Ruda nie wiedziała co odpowiedzieć. Bardziej bała się tego, co będzie jeżeli Władek nigdy nie wróci. Nie wyobrażała sobie go leżącego w kałuży krwi, tak jak miała przed oczami kilka minut wcześniej. Łucja musiała mieć ojca. Widziała, jak wielokrotnie Jasiu nie widział jak zachować się przy Lenie, żeby jej nie urazić.
-Nie wiem słoneczko...-powiedziała, ale jej córeczka już smacznie spała na miejscu Władka. Delikatnie pocałowała ją w główkę. Wstała i podeszła do szafy. Miała w niej swoją skrytkę. Niewielką szkatułkę, która skrywała wszystkie jej tajemnice. Każda z ich czwórki miała taką szkatułkę... Lenka trzymała w niej obrączkę i zdjęcia.. Czarnobiałe zdjęcia, na których była razem z Jankiem. Celinka miała w niej swoją przeszłość. Były w niej na przykład listy Michała które pisał do niej, gdy była z Krzysztofem... Wanda miała w niej... Właśnie... Wanda... Nie widziała jej od kilku lat. Od kiedy wyjechała z Bronkiem do Londynu, raz widziała się z nim, aby podziękować za uratowanie Władka. Chciała, żeby został na dłużej, ale nie mógł. Tęskniła za nią. Jaj przyjaciółka... Może już nigdy jej nie zobaczy? Natomiast czwarta szkatułka, należąca do Wiktorii, była pusta. Na pierwszy rzut oka, ponieważ kiedy otwierała ją i usłyszała melodię dochodzącą z jej wnętrza, to przelatywała jej przed oczyma cała przeszłość... Było tak pięknie... Tak cudownie... Chociaż może nie... Spokojna młodość, w jednej chwili przemieniła się w arenę walki. Większość młodych ludzi, była świadoma tego, że mogą znaleźć się w sytuacji, jaka dotknęła ich rodziców i dziadków. Że będą musieli chwycić za broń.

1 komentarz: