Mały chłopczyk patrząc
z perspektywy matki był dla niej wszystkim. Od kiedy nie mieszkają
w Warszawie zaczął normalnie chodzić do szkoły i uczyć się. Nie
mógł jednak zrozumieć dlaczego nie uczą w szkołach o tym, co
stało się kilka lat temu. Wiedział tylko tyle, co mówiła mu
mama: BYŁO CIĘŻKO... On chciał jednak wiedzieć więcej.
Odziedziczył talent po tacie. Prześlicznie rysował. Cały jego
pokój był zaprojektowany przez niego. Niech by tylko mama próbowała
coś zmienić, przestawić, a nawet przesunąć... Jednak ona nigdy
tego nie proponowała. Jego pokój był jedynym miejscem, w którym
tak naprawdę mogła się wypłakać. Po co wysyłałaby go do
szkoły? Żeby się uczył jakiś bzdur? Mogła go tego sama nauczyć.
Wysyłała go, żeby mieć choć chwilkę spokoju, dosłownie te
kilka godzin bo później i tak szła do pracy. Rzadko widywała się
z przyjaciółmi, ponieważ Michał z Celiną cały czas pracowali, a
Wanda i Bronek wyjechali do Anglii i wychowywali tam śliczną
córeczkę. Podobnie potoczyły się też losy Wiktorii i Władka.
Mają córeczkę Łucję jednak to właśnie z nimi Lena utrzymywała
najlepszy kontakt. Czemuż się właściwie dziwić, mieszkali parę
domów od niej z matką Władka. Od kiedy pani Maria zaczęła
chorować Władek postanowił się nią opiekować .Wiktoria nie
miała nic przeciwko. Przecież, gdyby nie ona, jej już by tutaj nie
było. Pani Maria bardzo ciężko przeżyła śmierć Otta, który
został zastrzelony za to, że był z pochodzenia Niemcem. Lena
wiedziała co ona czuła. Przecież kilka lat wcześniej straciła
Janka, któremu oddała się w całości. Tak go kochała, że nie
mogła przestać o nim myśleć. Chcąc nie chcąc chodziła
codziennie na jego grób i kładła nowe kwiaty. Nie mogła się z
tym pogodzić, że go już z nią nie ma....
Święta Wielkiej Nocy
były coraz bliżej. W sklepach, aż roiło się od kolorowych
pisanek, króliczków i cukrowych baranków które cieszyły dzieci..
W domu Konarskich nie było rarytasów, ale atmosfera jaka tam
panowała wystarczyłaby, aby rozbawić całe wojsko.. Mała Łucja
była rozpieszczana przez rodziców, bo jak to mówili wszyscy, była
cudem.. Zresztą to, że Ruda wciąż żyła też było rzeczą
nadzwyczajną.. Zaraz po tym jak wyszła z postrzału, wpadła w
sklepie w którym jakiś handlarz sprzedawał nielegalny towar.
Chociaż ona nic nie zrobiła dla ludzi z UB, była przestępcą.
Oczywiście zachowała imię, ale od kiedy była z Władkiem
szczęśliwym małżeństwem, to nazwisko miała inne niż
dotychczas. Była teraz młodą panią Konarską i pierwszą synową
pani Marii. To chyba tylko to, uratowało ją od rozstrzelania jednak
nie można zaprzeczyć, że wtedy na Pawiaku mocno oberwała. Co
prawda to już nie był Pawiak, mimo że, to samo miejsce i ten sam
budynek. Budziło jednak ten sam strach i smutek. Tyle ludzi ile tam
zginęło, nie było do zliczenia. Prawie nikt stamtąd nie
wychodził. Ona była tam za nic. Spędziła tam dwa dni zanim
zrozumieli swój błąd i wypuścili ją ledwo trzymającą się na
nogach. Jak się później okazało, była w trzecim miesiącu ciąży,
której resztę przeleżała w łóżku trzymając rękę Władka.
Siedział przy niej dzień i noc. Wyjątek stanowiła choroba matki,
która znaczyła dla niego bardzo dużo. To ona opiekowała się i
nim i Rudą, kiedy tylko była taka potrzeba.
Władek mógł patrzyć
godzinami, jak jego córeczka się bawi, opiekuje się lalkami.
Jednak to Wiktoria, była jego największą miłością. Nie
wyobrażał sobie bez niej życia. Do tej pory pamięta ich pierwsze
spotkanie, wspólne żarty oraz randkę. Wciąż miał przed oczami
jej przesłuchanie na Szucha. Ile ona się przez niego wycierpiała-
te myśli nie dawały mu spokoju. Teraz kiedy byli szczęśliwymi
rodzicami, nie wyobrażał sobie innego życia. Już to, które mieli
teraz było ciężkie co dopiero... Wolał nie wypowiadać tego
słowa. Wspomnienia przerwał mu krzyk córeczki.
- Tato! Liścik od wujka
Michała!- krzyknęła sepleniąc. Władek zerwał się z krzesła.
Od dawna nie dostali żadnych wieści od Michała. To co zobaczył po
otworzeniu koperty:
Zaproszenie
Pragniemy bardzo
gorąco zaprosić państwa Władysława i Wiktorię Konarskich z
córeczką na uroczystość zaślubin którą zamierzają zawrzeć
Michał Konarski i Celina w dniu 20.06.1946r. o godzinie 12.00 w
kościele Św. Anny w Warszawie. Państwo młodzi serdecznie
zapraszają wyżej wymienionych.
To nie były żarty, jak
na początku myślał. Było to bardzo dziwne. Ślub w Warszawie?
Przecież oni są w Anglii!
- Kochanie Michał
napisał?- zapytała z pokoju Ruda.
- Napisał, napisał ale
nie wiem czy chcesz wiedzieć co napisał..- zadrwił. Ruda wstała z
krzesła, na którym własnoręcznie wyszywała nowe serwetki na
święta. Po przeczytaniu listu uśmiechnęła się.
- To na prawdę od niego?
Żartujesz sobie ze mnie?- zapytała, ale Władek pokręcił
głową.-Nie wierzę! Twój brat się żeni!
Piękny jak zwykle zresztą :D
OdpowiedzUsuńhttp://calemojezycietoczekanienaciebie.blogspot.com/
zapraszam serdecznie!